Najnowsze komentarze
Cześć! Dopóki pojawia się tu jakiś...
Ja też się jeszcze przyczajam. Dzi...
Damiano Italiano do: Ducati Multistrada 950 pl.
Właśnie wróciłem z mojej drugie pr...
DominikNC do: oklejona chabeta
Cześć! Winszuję udanego sezonu. Je...
DominikNC do: Vespy z Rodos.
Co tam skuter. To jest blog motocy...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

01.11.2014 01:06

Blog żywych trupów.

W święto zmarłych, o północy...

    Gdy wygrałem w pewnym konkursie swój pierwszy jednoślad nie myślałem, że będę kiedyś jeżdził na motocyklu. Wstawiłem go do garażu znajomych i postanowilem sprzedac. Tym bardziej nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę o tym pisał i że byc może ktoś to będzie czytał.

    Co do blogów, to nigdy żadnych nie czytałem. Blog to był twór, który kojarzył mi się z natchnionymi wegetariankami, lub z zakręconymi na punkcie mody fashionistkami-nastolatkami. Wcześniej nie zaglądałem na strony ludzi, którzy mieli podobne zainteresowania jak ja. Nie interesowało mnie, co tam robią, albo co sobie myślą. W dupie to miałem.

    Potem jednak zrobiłem prawo jazdy i rozglądałem się za pierwszym poważnym motocyklem. Wiosną 2012 zacząłem odwiedzac przeróżne witryny związane z tym tematem i wtedy mniej więcej trafiłem także tutaj. Wpisy, które tu napotykałem nie raz były dla mnie cenniejsze niż sponsorowane artykuły w czołowych portalach motocyklowych. Ludzie sami jeżdzili i  sami to opisywali. Relacjonowali gdzie im się najlepiej jeżdzi i jaki kupili motocykl. To był głos motoryzacyjnej ulicy i bardzo mi się  podobał. Zaczałem komentowac zamieszczone posty jesienią 2012  i pytac się o różne rzeczy. Wpisów było sporo i komentarzy pod nimi także. Wtedy coś się tutaj działo.

    W tym roku zauważyłem, że moje komentarze robią się dosyc długaśne, w związku z czym postanowiłem założyc własnego bloga i zrobic z nich posty. Żeby móc czasem usiąśc przy komputerze i popisac trochę o motorach, gdy mnie najdzie ochota. Nie miałem żadnego oryginalnego pomysłu na swoją twórczośc, więc zacząłem tak jak zaczynało dziewięcdziesiąt procent blogerów, którzy tu kiedykolwiek publikowali. Czyli od opisania swoich początków na motocyklu..  wiem że, nudno, nieciekawie, stereotypowo i mało kreatywnie..ale jakoś ruszyło.

    Bardzo często zaglądam na archiwalne strony innych użytkowników, z najróżniejszych okresów. Po rozwinięciu zakładki ''nowe blogi'' mamy osiemnaście stron z okienkami wszystkich blogerów. Pierwsze założenia datują się na wiosnę 2008 roku. Powstawało wtedy sporo blogów i ludzie wtedy sporo pisali. Teraz powstaje ich wyrażnie mniej i nie wzbudzają takiego zainteresowania jak wtedy. Ciekawa sytuacja. Ze statystyk wynika, że społeczenstwo jest teraz bardziej oswojone z jednośladami i jest na pewno więcej posiadaczy motocykli niż wówczas. Teraz jednak, ludzie mniej o tym pisza, albo nawet i mówią. Może motocyklizm już się trochę opatrzył i spowszedniał. A jak wiadomo odrębnośc i indywidualizm przyciąga.

    Nie było mnie tutaj przez te wszystkie lata, więc też nie wiem, co się tutaj konkretnie podziało. Może ludzie zniechęcili się do Riderbloga, działającego pod egidą portalu Ścigacz pl., a może do samego Ścigacza.  A może najedli się już tymi wszystkimi blogami, komentarzami, fejsbukami, internetowymi modami, płytkimi znajomościami ze szklanego ekranu. Pamiętam też wkurzająca  sytuacje ze spamem, który tu zepsuł klimat i nikt przez czas dłuższy na to nie reagował. Takie rzeczy zniechęcają.

    Nietrudno zauważyc, że wtedy tak jak i teraz osoby zakładające swoje stronki, to głównie nowicjusze tacy jak ja. Świeży zapał neofity i przestrzeń, gdzie można wyrazic swoje poglądy przyciągneły także i mnie, początkującego motocyklistę. Idac dalej tym tropem, z biegiem czasu zapał powoli wygasa i nasz typowy nowicjusz wypala swój entuzjazm, nie chce mu się już dywagowac na tematy oczywiste. Odpowiadac nowym świeżakom na identyczne pytania i przerabiac po raz wtóry, to co już dawno sami  przerobili. Odchodzą więc w niebyt a ich miejsce zajmują nowi adepci. W anno domini 2014 widac niestety, że nowych  adepto-motocyklisto-blogerów jest mało i piszą niedużo. Powiedzmy, że oszczędnie obchodzą się ze słowem pisanym.

    Nie wszyscy co do jednego, znikają w otchłaniach lirycznego niebytu. Paru wyemigrowało stąd i publikują fajne rzeczy na własnych platformach. Nie ważne gdzie. Bez żadnych reklam i wazelinowania.

    Wyczaiłem, że blogów założono tutaj koło siedmiuset, przez te wszystkie lata. Z tego co wiem, nie można założonego bloga całkiem usunac, można tylko usunąc poszczególne lub wszystkie poczynione wpisy. Czy blog był aktywny i czy coś w nim było poznac można po bocznym pasku, na lewej stronie w rubryce ''komentarze'', one tam zostają, gdy wpisy zostając celowo usunięte.Wspominam o tym dlatego, że sporo osób zakłada bloga, nadaje mu nazwę, a potem niczego nie publikuje. Zdarzają się stronki z wklejoną grafiką nagłówkową i awatarem, na których nic nigdy nie napisano. Albo takie, w których poczyniono parę wpisów i koniec, nagle historia się urywa. Mam nadzieję, że właściciel się po prostu znudził i nie chce mu się już niczego pisac. Albo sprzedał motocykl, lub rzucił go w kąt. Bądż ożenił się, czy wyszła za mąż i już nie może jeżdzic :). Albo, że dziecko sie urodziło...lub dom budują. Jeden bloger i jego blog szczególnie zapadł mi w pamięc, nazywał się ''Abstrahuj'' i wzbudził tutaj swego czasu sporo kontrowersji. Polaryzowało. Może ktoś wie, jakie były jego dalsze losy..

    Powstało więc wiele historii mniej lub bardziej spójnych, które wciąż tkwią uśpione na serwerach, porzucone przez swoich twórców, zapomniane. Ludzie wkładali w nie serce, trudzili się tworząc i odpowiadali na komentarze zaciekawionych. Myśleli o tym, żyli w tym świecie. Jednak teraz nie obserwują już ich dalszych losów, zapomnieli o nich, a te malutkie fragmenty opowieści czyjejś moto-egzystencji wiszą porzucone przez swoich właścicieli na cyfrowym śmietnisku. Ale ja myślę, że one... nadal żyją. Każdy kto zagląda tutaj do archiwum, wyświetla je i czyta, powoduje, że te wszystkie stare Cbr-ki, V-stromy,Wsk-i i Gixery znów na chwilkę do nas wracają. Znowu składają się w wymarzone zakręty, parkują w garażach, stawają wieczorem razem na światłach. Na te parenaście akapitów budzą się do życia, niczym ogniście czerwona Christine.

    Z tych wszystkich blogów, które pozakładano w latach powiedzmy 2008-2011, gdy coś się tutaj działo, do dnia dzisiejszego można powiedziec, że nie przetrwało prawie nic. Ktoś tam czasem się obudzi na chwilkę, i jakaś myśl pojawi się niemrawo.

    Kiedyś właśnie to samo stanie ze mną, któregoś dnia ja także przepadnę w otchłaniach lirycznego niebytu, a moje opowiesci wylądują w archiwalnym pudle na cyber-odpadki. Zniknę. Lecz tutaj, na serwerze, pośród zielonych wzorków z galopujących literek i rzędów kolorowych cyferek Lalunia już zawsze będzie stała pod pokrowcem Oxford'a na spowitym mrokiem parkingu, gotowa na naciśnięcie szarego przycisku rozrusznika. Zakręci trzy razy wałem, rozejrzy się światłem pochylonego łba po szarej kostce brukowej, a potem błyskając stopem i mrugając pomarańczowym światłem wyjedzie na ulice.

    Próbowałem jeszcze poszukać oddzielnych pozakładanych w sieci blogów motocyklowych i coś tam nawet poznajdywałem. Chciałem zobaczyc jakiej są jakości. Są różne. Nie miałem jednak serca, ani czasu jakoś się w nie zagłębiac. Żaden mnie nie wciągnał. Tutaj, na naszego zaglądam w miarę regularnie, jakoś się do niego przyzwyczaiłem. Może dlatego, że mój blog tu jest i moje tu są wpisy.

    Tak ogólnie, na koniec, aby pisac, wiadomo, trzeba miec czas. A  wszyscy mamy go coraz mniej. Natłok elektroniki, którą się otaczamy  podstępnie nas go pozbawia. Pracujemy coraz dłużej, wypełniamy coraz wiecej tabelek, odpowiadamy na coraz wiecej nie cierpiących zwłoki maili. Wisimy ciągle na telefonach. Kontrolujemy bezustannie i poddajemy sie kontroli. Szybciej, więcej, lepiej. Tak będzie i nic już tego nie zmieni. Nie będzie żadnej refleksji, ani żadnej rewolucji. W tym kierunku pozornego uproszczenia zmierza ludzkośc, i raczej nic nie zdoła jej już z niego zawrócic. Czy to dobrze, czy żle, tego to ja akurat nie wiem. Ten temat na barki wezmą już następne pokolenia...motocyklistów :)

left4dead, amen.

Komentarze : 4
2014-11-03 16:01:29 multistrada

Myślę, że nie jest z nami jeszcze tak źle (-; Ale fakt faktem, sporo czasu trzeba, aby pisać.. sam mam sporo rozpoczętych postów, które końca nigdy nie zaznały..

2014-11-03 08:51:34 klurik

Dobre podsumowanie tego co tu miało miejsce. Nadal tu wpadam zobaczyć co się dzieje, zamienić słowo w komentarzach.

Ja ze swoimi wpisami uciekłem z kilku powodów. Tu, na riderblogu, dało się w pewnym momencie wyczuć brak pańskiego oka, które tuczyłoby konia. Brak konkretnego planu i koncentracji to nie jest tylko domena scigacza, a ja chyba przestałem mieć ochotę na pełnienie roli dostawcy darmowego "contentu" generującego kolejne odsłony stron. Tym bardziej, że tak jak zauważyłeś w zamian nie było nawet posprzątane ze spamu.
Wykiełkowała myśl o czymś własnym i swoimi delikatnymi jeszcze korzeniami splotła się z podobną myślą u kilku innych osób. Mam nadzieję, że teraz, po blisko roku wyrasta nam drzewo.

2014-11-02 20:53:56 Katje

Ciekawe refleksje.
Fajnie jest tak po prostu czymś się podzielić ze światem, zostawić kawałek siebie gdzieś w tej cyberprzestrzeni.

2014-11-01 21:05:01 huberb

Smutna prawda. Szkoda, że wiekszość kiedy skończyła pisać to nawet się nie pożegnała.

  • Dodaj komentarz

Kategorie